Dziedzictwo, spadek – szansa czy problem?

 

Marek Miziak: - Panie wójcie, inowłodzki zamek z zainicjowaną inwestycją dostał pan niejako w spadku

Zenon Chojnacki – To prawda. Odziedziczyłem ten spadek po moim poprzedniku a obecna Rada Gminy po radzie poprzedniej kadencji. To oni podejmowali zamkowe decyzje. Wyobrażam sobie, że niełatwe, obarczone presją społeczną, ukierunkowaną na inne raczej, bardziej materialne sfery współczesnej codzienności. Zapewne trudno było wtedy decydować. Wcale nie łatwiej było nam, bo przecież mieliśmy możliwość zrezygnowania z tego zamkowego przedsięwzięcia. Jednak alternatywy nie było. Albo zamek, albo nic, bo inne unijne kuferki z kasą jakoś nie chciały się otwierać. Ale wróćmy na chwilę do tamtego czasu. W 2006 roku, na zlecenie gminy Inowłódz, pracownia architektoniczna z Łodzi opracowała kompleksowy „Projekt budowlany rozbudowy, adaptacji i częściowej rekonstrukcji ruin zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu. Właśnie według tego projektu w lipcu 2008 roku, po wielu perypetiach, związanych ze znalezieniem wykonawcy trudnego i niestandardowego przedsięwzięcia, rozpoczęto odbudowę zamkowej wieży. Nie tak łatwo o wykonawcę zadania nie tyle budowlanego, co rzemieślniczego. Wreszcie znaleziono budowniczego. Była to tomaszowska firma - Zakład Usług Budowlanych Janusza Kacperka i Jerzego Lechowskiego. Podjęła się wykonania określonego zakresu robót, skoncentrowanego na odbudowie zamkowej wieży. W lutym 2010 r. firma zakończyła zadanie. Z powodu braku funduszy, rekonstrukcję zamkowych ruin wówczas przerwano.

Gmina szukała pieniędzy w różnych miejscach. Na początek dało trochę Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale potem zrezygnowało z finansowania, tak, że dokończenie rozgrzebanej odbudowy wieży zamkowej trzeba było opłacić z gminnej kasy. W czerwcu 2009 roku gmina złożyła kolejny wniosek, tym razem do Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Łódzkiego na lata 2007 – 2013. Niemal po roku gmina Inowłódz dowiedziała się, że pieniądze na zamek mogą być! Odpowiednia umowa dotyczyła kwoty 7 470 264, 24 zł tzw. kosztów kwalifikowanych, przy dotacji UE w wysokości 75%. Kwota dofinansowania z RPO WŁ to 5 602 698,18 zł. Reszta to wkład własny gminy. Ok. 1,8 mln zł., z odsetkami nieco ponad 3 mln. 29 czerwca 2010 r. na podstawie specjalnej uchwały Rady Gminy, mój poprzednik - Cezary Krawczyk, podpisał umowę w sprawie dofinansowania z unijnych środków częściowej odbudowy i adaptacji zamku w Inowłodzu. Realna stała się szansa na realizację projektu z 2006 roku. Projektu niezwykłego na europejską chyba nawet skalę, przywrócenia walorów użytkowych średniowiecznym ruinom, o których przez długie lata nikt nawet nie pamiętał. Jak mi opowiadano, jeszcze 40 – 50 lat temu był to doskonały, bo w środku miejscowości, teren uprawiania sportów zimowych przez miejscową dzieciarnię – spora górka, z której wystawały miejscami kawałki murów.

 

 - Wszystko to dzisiaj należy do świeżej wprawdzie, ale już przeszłości. Jaki jest pański stosunek do odziedziczonego spadku?

 - Na początku trzeba chyba powiedzieć, że to spadek w szerszym tego słowa znaczeniu. Bardziej spuścizna narodowa, czy dziedzictwo historyczne. Mające swoje znaczenie dla współczesnych. Nie tylko to patriotyczno – moralne, też ważne, ale także w materialnym sensie. Bo zamek inowłodzki jest dość unikatowy w swoim rodzaju. To twierdza graniczna, powstała w czasie istnienia rubieży dzielnicowych. Wkrótce ta część Mazowsza, Małopolski znalazła się w centrum ziem ówczesnej Polski, daleko od kresów, i graniczne zamki przestały być potrzebne. Jeśli budowano, to raczej już pałace, trochę może ufortyfikowane. W Inowłodzu mamy więc unikat! I myślę, że należy ten fakt maksymalnie wykorzystać, bo taki jest właśnie zapis w tym spadkowym testamencie. A co o tym myślę osobiście? Że nie wolno nam uchylać się od wykonawstwa tego testamentu, skoro historia wyznaczyła nas na wykonawców. Nie możemy się narazić na zarzut grzechu zaniechania, jaki mogą nam postawić wnukowie.

 

 - Sceptyków i malkontentów jednak nie brakuje. Są tacy, którzy woleliby „zamkowe” pieniądze przeznaczyć na drogi, albo ośrodek zdrowia, wreszcie kanalizację, nie bacząc na to, że w unijnej kasie to zupełnie inne szufladki i nie da się dowolnie przekładać ich zawartości. Co by pan im powiedział przekonując, że grzechem byłoby nie brać pieniędzy, które dawano?

 - Różne źródła finansowania to jedno. Drugie, to wymierne korzyści, jakie przynoszą i przyniosą te dzisiejsze ruiny. Już dzisiaj znalazło tu pracę 28 bezrobotnych do niedawna mieszkańców naszej gminy. A przecież to nie ostatnie słowo w tym temacie. Zawsze w historii było tak, że z zamku utrzymywało się podgrodzie. Czemu miałoby być inaczej? Doprowadzenie ruin do stanu używalności nie przewiduje wprawdzie kompletnej rekonstrukcji twierdzy, ale utrwalone ruiny, po odbudowie wybranych odcinków muru oraz po pracach adaptacyjnych i konserwatorskich, mają spełniać funkcje edukacyjne i turystyczne. Wieża zamkowa będzie wykorzystana jako miejsce widokowe i miejsce stałej ekspozycji historii zamku. Atrakcją turystyczną i przedmiotem ekspozycji winny stać się ruiny zamku, ukształtowane i zaaranżowane w sposób pozwalający odczytać charakter i formy dawnego założenia obronnego. W pomieszczeniach możliwych do odzyskania w najlepiej zachowanej strefie przyziemia oraz wysokiego parteru umiejscowione zostały funkcje związane z obsługą turystyki oraz z funkcjonowaniem Gminnego Ośrodka Kultury. W adaptowanych wnętrzach zlokalizowane będą pomieszczenia biblioteki gminnej z czytelnią, punktu informacji turystycznej, gminnego klubu – świetlicy z małą salą odczytowo – widowiskową, sale gier świetlicowych. Za to wszystko dzisiaj płacimy, wynajmując budynki czy pomieszczenia. Dzięki zamkowi będzie inaczej. Projekt uwzględnia też oczywiście pomieszczenia gospodarcze, toalety, szatnie, niezbędne pomieszczenia techniczne. Całkowita uzyskana powierzchnia użytkowa w przyziemiu, na parterze i w wieży, tarasów, to bez mała 1000 metrów kwadratowych. Czy tak trudno wyobrazić sobie w tym projekcie i kubaturze nowe miejsca pracy? Dzisiaj to 35 budowlańców. Ale w przyszłości? Przypuszczam i wierzę, że otworzą się nowe możliwości zatrudnienia. Tak w samym zamku jak i po sąsiedzku, bo właśnie zamek je wygeneruje.

 

 - Może i nie trudno to sobie wyobrazić, ale cały obiekt trzeba będzie przecież utrzymać. To będzie kosztowało. Finansowana z unijnych środków budowla nie będzie mogła zarabiać na komercyjnych przedsięwzięciach. Czy nie „zje” w tej sytuacji pieniędzy z gminnej kasy?

 - „Nowy” zamek zaprojektowano tak, by utrzymanie kosztowało jak najmniej. Wiele będzie zależało od tego, co się w zamku będzie działo. Jest już Inowłodzkie Bractwo Rycerskie, powstaje stowarzyszenie z podobnymi celami, pomysłami i planami ożywienia zamku przez średniowieczne inscenizacje itp. Jeśli będą to odpowiednio interesujące przedsięwzięcia, z pewnością znajdą sponsorów, bonusy na działania edukacyjne. Sam zamek ma być siłą napędową. Zintensyfikować ruch turystyczny, przyciągnąć tłumy zwiedzających, odwiedzających, uczestniczących w interesujących imprezach. To dla nich trzeba będzie zbudować, uruchomić, otworzyć restaurację, hotel, nie uda się bez kanalizacji. Czy nie o to nam wszystkim, także tym dzisiejszym sceptykom i malkontentom chodzi? Zjednoczmy się raczej, a nie szukajmy dziury w całym.

 

 - Dziękuję za rozmowę

 

Marek Miziak TIT

02

Pin It