Początki tej miejscowości zagubiły się gdzieś w pomroce dziejów. Nie wiadomo, czy istniała już wtedy, gdy polowali w Puszczy Pilickiej królowie i książęta polscy. Była na tym miejscu już w początkach XVI wieku, co potwierdzają lustracje tutejszych dóbr królewskich. Była to zagroda z gruntami i młynem włościanina Bartłomieja Spały. W lustracjach i zapisach ksiąg parafialnych Inowłodza zagrodę tę także określano nazwą Spała. I tak już zostało.

W 1919 roku Spała stała się letnią rezydencją Naczelnika Państwa Polskiego. Marszałek Józef Piłsudski nie był jednak zawołanym myśliwym i Spałę odwiedził tylko raz.

Prezydent Ignacy Mościcki nie oparł się urokowi Spały i w latach 1926-39 spędził w spalskiej rezydencji wiele czasu, goszcząc tu licznych ówczesnych możnych Europy i świata. Także na polowaniach. Prezydent przywrócił wtedy Spale jej dawną świetność. Została z wszystkich tych myśliwskich, spalskich czasów bogata kolekcja trofeów.

Pierwsze prezydenckie polowanie odbyło się w Spale w 1927 roku. Ignacy Mościcki zainicjował tu uroczyste obchody patrona myśliwych Św. Huberta – Spalskie Święta Hubertowskie. Odbywały się na początku listopada w gronie miłośników łowów, delegatów służby leśnej z całej Polski oraz miejscowych leśników. Najsłynniejszy Hubertus - w 1933 roku, gdy zebrał 500 uczestników. Poświęcono wówczas w kaplicy prezydenckiej nową nastawę ołtarza z płaskorzeźbą patrona myśliwych Św. Huberta.

Odległa tradycja polskich łowów, zaprzepaszczana często w ostatnich dziesięcioleciach, próbowała się odrodzić właśnie w Spale. W 2000 roku ogłoszono pierwszy hubertowski alert. W skromnej mszy wzięło udział kilkunastu myśliwych z kół gospodarujących w najbliższej okolicy, pracownicy Nadleśnictwa Spała. Wielu przybyło z rodzinami. Byli przedstawiciele Zarządu Okręgu PZŁ w Piotrkowie.

W 2001 roku myśliwych było już kilkudziesięciu. Przyjechali na mszę do Spały z całego okręgu. Przed hubertowskim ołtarzem stanęły poczty sztandarowe okręgu. Liturgię odprawiono przy dźwiękach granej na rogach myśliwskich mszy hubertowskiej. Poproszono patrona o spokojne, wieczne łowy dla wszystkich tych kolegów, którzy odeszli z ziemskiej i polują w niebiańskiej kniei.

W 2003 roku odbył się w Spale pierwszy po wojnie ogólnopolski „Hubertus”, tradycyjne święto myśliwych i jeźdźców. Inicjatorem był tym razem inny miłośnik Spały i tradycji myśliwsko – jeździeckiej – Roman Jagieliński. W tym roku, pod patronatem najwyższych władz obu „hubertowskich” związków, Lasów Państwowych, stowarzyszenia „STER” i przy współpracy innych organizacji odbył się dwunasty współczesny, Hubertus Spalski, największa w Polsce taka impreza. Kontynuuje wcześniejszą o kilkanaście już lat inicjatywę spalskiego proboszcza, miejscowych leśników i myśliwych organizujących tu obchody hubertowego święta.

 

 Znów grały myśliwskie rogi

Najpierw na odprawianej o świcie mszy hubertowskiej. Jak zwykle w kaplicy polowej przy Kaplicy Prezydentów, jak zwykle celebrowanej przez kapelana myśliwskiego, myśliwego – kapłana Marka Izydorczyka, który znów mówił o ignorowanym często wielkim wysiłku myśliwych i leśników, próbujących za wszelką cenę zachować dla potomnych bogactwo polskich lasów i pól. O prawie każdego człowieka do swoich pasji, zwłaszcza tych, które wzbogacają kulturę, tradycję, przyrodę.

Na odprawie przed polowaniem, na placu przy spalskim stawie stanęło, znów rekordowo, 220 myśliwych z całej Polski a nawet z zagranicy! Polowanie odbywało się na terenach obwodów okolicznych kół łowieckich i ich przedstawiciele prowadzili dwie grupy polujące „na pióro” i dziewięć na grubego zwierza. Na kilka godzin lasy i pola zawarły się za myśliwcami. Choć to na poły symboliczne łowy, św. Hubert nie poskąpił łaski. Gdy wreszcie na brzegu Pilicy w Spale myśliwi zjawili się ponownie, na świerkowym kobiercu, w tradycyjnym pokocie legł byk jeleń szydlarz, byk daniel, 9 dzików, 3 sarny, 3 lisy, 93 bażanty, 3 kaczki i 3 gęsi. Najwięcej łaskawości patrona zyskał Witold Maćkowiak, polujący od 8 lat w kole „Koliber” Kłudzice. Na spalskim Hubertusie był po raz szósty. Miał na rozkładzie dwa byki, dzika i lisa, w pełni zasługując na miano króla polowania i wszystkie zaszczyty. Tytuły wicekrólowskie zdobyli Jan Mac, Kielt Niedeisen i Krzysztof Święcicki.

Zarówno poranną odprawę jak i uroczystość pokotu sprawnie i z zachowaniem wszelkich momentów ceremoniału poprowadził łowczy okręgowy PZŁ z Piotrkowa Trybunalskiego Cezary Szadkowski. Korowód powozów z najważniejszymi gośćmi, pochód pocztów sztandarowych, myśliwych, orkiestr i wielkiej grupy widzów i sympatyków łowiectwa przemieścił się znad Pilicy do centrum Spały, gdzie od rana trwały liczne towarzyszące hubertowskim łowom imprezy towarzyszące.

Swoje stoiska rozstawili organizatorzy i patroni Hubertusa Spalskiego, także uczestnicy oswajania dziczyzny, czyli „Hubertusa kulinarnego”. Trwały konkursy na myśliwskie dania, myśliwskie napoje, wielka prezentacja psów myśliwskich, ptaków łowczych, festiwal myśliwskiej mody, także tej historycznej. Nie brakło stoisk z myśliwskimi i jeździeckimi akcesoriami, malarstwem o końskiej i łowieckiej tematyce. Pitraszono z dziczyzny konkursowo i konkursowo degustowano pod patronatem „Provincji”. Szczególnie imponujący był kocioł kuchni jednego z piotrkowskich hoteli, w którym warzono 3 tysiące porcji ragout z jelenia! 250 kg jeleniego mięsa, 60 kg cebuli, 30 kg grzybów, po 20 kg pietruszki i selera, 60 litrów wywaru, tymianek, rozmaryn i inne ingrediencje dały w efekcie danie, które niezwykle smakowało podane w chlebowych miseczkach. Kulinarny przebój tegorocznego Spalskiego Hubertusa!

 

 W pogoni za lisem!

Nie brakło przebojów dna następnego, gdy odbywał się konny, dla odmiany, Hubertus Spalski, na błoniach pod Brzustowem. Widzów było tyluż, a może i więcej niż dnia poprzedniego. Znów pojawiły się myśliwskie psy i ptaki łowcze, stoiska z akcesoriami, także gastronomiczne z przysmakami, m. in. z Żelechlinka. Gościł uczestników przy swoich stołach Klub Miłośników Spały. Najważniejsze odbywało się na brzustowskich łąkach, pod czujnym okiem organizacyjnym myśliwego, ale zwłaszcza „koniarza” Mirosława Sadowskiego. Hubertowski tor przeszkód, konie, wyścigowe bryczki, nawet samochód terenowy stawały wspólnie w szranki, ku uciesze widowni. Koncert ujeżdżenia dała dosiadająca wspaniałego siwka Bawento, ślązaka – folbluta, Małgorzata Warchał z Bogusławie, w pięknym, stylowym stroju amazonki. Marcin Kałużny, Paweł Kotecki, Jacek Ostawski, Krzysztof Maciak Jacek Kozłowski brylowali w powożeniu bryczkami, choć bardziej może na pokaz niż dla rywalizacji.

Prawie 70 koni i jeźdźców chciało wystartować w lisiej gonitwie. M. in. Trzy pokolenia Jagielińskich na koniach ze stajni „Roja”, „Nowy Glinik”, „Dwa Stawy”, „Twarda” to inne stajnie, które wystawiły zawodników. W tym najmłodszego, 9- letniego Igora Jończyka. Aiszę dosiadała Małgorzata Mochola, inowłodzka…radna z Brzustowa! Rwał oczy sześcioosobowy oddział jeźdźców przeniesionych żywcem z XVII wieku – Szwadron Świętokrzyski pod wodzą Jarosława Talarowskiego. Wyróżniali się tomaszowscy policjanci.

Chętnych było zbyt wielu, by bezpiecznie przeprowadzić gonitwę. Niezbędne okazały się eliminacje. Często zbyt trudne dla koni i jeźdźców, którzy, bywało, rzucali serce za przeszkodę, ale reszta…zostawała na miejscu.

Ostatecznie na rajdową trasę, pod wodzą mastera Romana Jagielińskiego i kontrmastera Jarosława Denysa wyruszyło 43 jeźdźców. Nim powrócili, odbywały się przed widownią inne konkursy. Młodzież szukała na błoniach lisa. Znalazła go Małgorzata Greber na Savonii, z Zakościela.

Gdy kawalkada jeźdźców wróciła z rajzy, rozpoczął się „gwóźdź” „końskiego” Hubertusa – pogoń za lisem. Był nim tym razem świetny jeździec z BKJ Bogusławie Tadeusz Szutenbach, dosiadający Koreanki rasy małopolskiej. Trzy razy mógł się schować do nory, gdzie był bezpieczny. Wykorzystał wszystkie szanse. Był świetni w kluczeniu, unikach, ucieczka, ale w końcu uległ. Schwytał lisa Dariusz Sadowski. Nie byle kto, bo czterokrotny pogromca spalskiego, hubertusowskiego „Lisa”.

Były trofea, puchary, ozdobne derki, flo przy końskich głowach. A potem – ogólnohubertowska zabawa integracyjna, jednocząca przy dźwiękach muzyki country jeźdźców, myśliwych, uczestników i widzów niezwykłej, na krajową co najmniej skalę imprezy.

 Marek Miziak

 

Fotorelacja:

Hubertus-2011_01 Hubertus-2011_02 Hubertus-2011_03

Hubertus-2011_04 Hubertus-2011_05 Hubertus-2011_06

Hubertus-2011_07 Hubertus-2011_08 Hubertus-2011_09

Hubertus-2011_10 Hubertus-2011_11 Hubertus-2011_12

Hubertus-2011_13 Hubertus-2011_14 Hubertus-2011_15

Hubertus-2011_16 Hubertus-2011_17 Hubertus-2011_18

Hubertus-2011_19 Hubertus-2011_20 Hubertus-2011_21

Hubertus-2011_22 Hubertus-2011_23 Hubertus-2011_24

Hubertus-2011_25 Hubertus-2011_26 Hubertus-2011_27

Hubertus-2011_28 Hubertus-2011_29 Hubertus-2011_30

Hubertus-2011_31 Hubertus-2011_32 Hubertus-2011_33

Hubertus-2011_34 Hubertus-2011_35 Hubertus-2011_36

Hubertus-2011_37 Hubertus-2011_38 Hubertus-2011_39

Hubertus-2011_40 Hubertus-2011_41 Hubertus-2011_42

Hubertus-2011_43 Hubertus-2011_44 Hubertus-2011_45

Hubertus-2011_46 Hubertus-2011_47 Hubertus-2011_48

Hubertus-2011_49 Hubertus-2011_50 Hubertus-2011_51

Hubertus-2011_52 Hubertus-2011_53 Hubertus-2011_54

Hubertus-2011_55 Hubertus-2011_56 Hubertus-2011_57

Hubertus-2011_58 Hubertus-2011_59 Hubertus-2011_60

Hubertus-2011_61 Hubertus-2011_62 Hubertus-2011_63

Pin It